Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Drodzy narzekacze i maruderzy…

26.01.2015

Drodzy narzekacze i maruderzy…

Jak na złośliwą małpę przystało, próbowałem wdać się z paniami w dyskusję, rzucając hasło „Timor Wschodni”. Oczywiście zostałem niezrozumiany, bo jedna z pań była przekonana, że się przedstawiam i odpowiedziała „Magdalena”.

Pewnego pięknego, słonecznego i ciepłego dnia stycznia, wyszedłem na Piotrkowską, nacieszyć się wolnością i pięknymi pąkami na drzewach, które własnie przykrył śnieg. Przed bankomatem dwie urocze blondynki żaliły się sobie, jak to ich telefony komórkowe są beznadziejne, bo jeden gubi zasięg sieci Wi-Fi, a drugiej porysował się ekranik. Panie skarżyły się też na jakość odtwarzanej przez telefony muzyki. Że nie ma głębi… Natychmiast pomyślałem „tak samo jak użytkowniczki”, które dopadły niepojęte przez większość naszego globu problemy i troski użytkowników technologii Pierwszego Świata. Jak na złośliwą małpę przystało, próbowałem wdać się z paniami w dyskusję, rzucając hasło „Timor Wschodni”. Oczywiście zostałem niezrozumiany, bo jedna z pań była przekonana, że się przedstawiam i odpowiedziała „Magdalena”. Liczę na wujka Google i błysk w oku tej drugiej, na pierwszy rzut wrednego oka, ciut inteligentniejszej, z mniejszym biustem, która chyba załapała, że wskazuję nazwę najmniej rozwiniętego państwa Czwartego Świata.

My kompletnie nie potrafimy cieszyć się ze zdobyczy technologii. Zawsze szklanka jest do połowy tylko pełna. Resztki włosów jeżą mi się na głowie, kiedy w sieci czytam niektóre komentarze pod smartfonami. A to, że za wolny; a to ekran o pół cala za mały, bo filmy się źle ogląda; a to muli; a to znowu ślady palców zostają na ekranie… Czytam lub słucham i dochodzę do wniosku, że tych wszystkich narzekaczy z pierwszego świata warto byłoby przetrenować przez rok w kraju trzeciego lub czwartego świata. Tam, człowiek uczy się szanować to co ma. Podobno, bo piszę jak bym tam był, a z Timoru wrócił jedynie mój kolega, dziennikarz. Podobno cieszy się każdego dnia rano, kiedy z kranu w jego mieszkaniu na warszawskiej Woli leci czysta woda i bez problemu może dodzwonić się do swojej mamy. W Timorze, to podobno nie takie łatwe. Najbliższy telefon analogowy miał do dyspozycji we wsi oddalonej o 15 km i cieszył się, gdy dotarł tam zadzwonić i akurat nie było przerwy w dostawie prądu.

Warto, by cywilizowani narzekacze na swoje rekiny nowych technologii, zdali sobie sprawę, że należą do niewymownej mniejszości tego świata. Warto zdać sobie sprawę, że tylko wydaje nam się, że telefony komórkowe i inne tech-gadżety zamieszkujące nasze kieszenie, plecaki i domy to wspólny temat do rozmowy dla wszystkich na planecie Ziemia. Ciężko pojąć, że większość naszego globu zamieszkują ludzie zmagający się nie z problemem gubionego zasięgu sieci Wi-Fi, czy porysowanego wyświetlacza nowiuśkiego iPhone’a, tylko ludzie, którzy np. nie mają wody, dachu nad głową i przenigdy nie widzieli choćby pierwszego iPhone’a, którego nawet gdyby zobaczyli, nie potrafiliby nazwać, określić, pojąć. Lubię te wszystkie wielkie, wzniosłe, szumne słowa podczas premier przeróżnych smartfonów. „Świat jest w zasięgu ręki”. Czyj świat, pytam wtedy nie skrywając ironii? Czyj? Na pewno nie tych z Timoru Wschodniego, nie tych biedaków z chińskich wiosek, tyrających w fabrykach za michę ryżu i często składających sprzęty, których przeznaczenia nawet nie znają. Nie świat tych z krajów Trzeciego i Czwartego Świata, o życiu których nawet nie myślimy, wybrzydzając i narzekając na zabawki, które dla nas produkują. Dlatego, drodzy narzekacze i maruderzy z Pierwszego Świata, wyrażam głęboką nadzieję, że trochę się ogarniecie i nauczycie cieszyć tym co macie i jak łatwo jest to dla Was dostępne.

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top