Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Na wakacje

23.06.2015

Na wakacje

Widziałem w sieci pierwsze żelazko z Wi-Fi i kamerką do Skype’a i bynajmniej nie był to żaden grzejący się smartfon, którym można prasować, tylko prawdziwe żelazko. Co prawda bez duszy, jak za dawnych lat, ale za to z Wi-Fi! Ale nie o tym chciałem tutaj…

Tego dnia do pełni szczęścia brakowało mi tylko tego telefonu. A konkretnie – połączenia przychodzącego od jakiegoś świetnie wyszkolonego komandosa z działu marketingu jednego z naszych peratorów. Bez wytykania paluchem, bo to nieeleganckie. Subtelnie, gburowatym tonem, przypominającym ton głosu panów z gangsterskich filmów, zapytał mnie: – Panie Wojciechu, czy gdyby złodziej wszedł do pańskiego mieszkania, miałby co wynieść?. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, by panu odpowiedzieć, to: – Cholera! Tak! Kuwetę, do której załatwia się mój zwariowany kot Radezz! Wie pan, on robi kupy ze złota!!!, ale się powstrzymałem, bo dotarło do mnie, że nie należy brnąć. Przyznam, odebrałem w życiu wiele rozmów dewastujących mój układ limbiczny, a w konsekwencji psychikę, ale ta zapowiadała się szczególnie niemiło i natrętnie. Dlatego, profilaktycznie podałem się za bezdomnego, zdumionego telefonem, a symulacja płaczu będącego reakcją na szczególną złośliwość losu w postaci telefonu od sprzedawcy z zapytaniem o dom, skutecznie uchroniła mnie przed dalszym wciskaniem usługi mobilnego monitoringu.

Zaskoczony telefonem od zapewne wrażliwego, ciepłego człowieka o głosie typa spod ciemnej gwiazdy, poszperałem w sieci i znalazłem. Jakże się uspokoiłem, że ktoś po prostu chciał mi zafundować ciekawe, atrakcyjne wakacje! Na stronie pewnego operatora czytam: „Wakacje, plaża, słońce, ZŁODZIEJ W DOMU? Monitoruj mieszkanie 24 h na dobę”. Oferta ciekawa, naprawdę rewelacja i zainteresowałem się nią, bo to teraz takie normalne – mieć na oku wszystko i wszystkich. Zwłaszcza na plaży, gdzie prażąc się na słońcu, powinniśmy zamiast na krągłości i kształty pięknych kobiet, wlepiać ślepia w tablet czy smartfona, sprawdzając co pięć minut, czy po naszym domu nie przechadza się złodziej. No ludzie kochani, przecież to jest chore! Nie mam doktoratu z dziedziny marketingu, a nawet licencjatu, ale pomimo faktu, że oferta jest naprawdę ciekawa, forma jej sprzedaży – wyjścia z nią do ludzi, w opinii prostego człowieka wydaje mi się żenująca. Mogę się mylić, ale wzbudzanie lęku w celu osiągnięcia zysku jest chyba dosyć mocno sprzeczne z etyką i niesmaczne.

Ze wszelkimi marketingowymi natręctwami ze strony różnych usługodawców, z reguły jestem za pan brat. Nie ma tygodnia, by kilka firm nie chciało wcisnąć mi jakiejś pierdoły, która odmieni moje życie, wydłuży uszy albo zagwarantuje mi nieśmiertelność. Zawsze grzecznie, asertywnie odmawiam. Bywa, że teatralnie, lecz z szacunkiem dla niełatwej pracy drugiego człowieka. Naprawdę zdziwił mnie telefon, który w istocie był nieznaną mi wcześniej ofertą i wprowadzał totalnie dla mnie nową jakość relacji handlowej, bazującą na instalowaniu w moim życiu niepokoju. Lęku. Rozumiem, że w jednostkach rażenia marketingowego na bogato pojawili się spindoktorzy. Tylko parzeć jak zadzwoni do mnie jakiś diler konserw mięsnych z pytaniem, czy gdyby Rosja napadła na Polskę i była wojna, jestem zabezpieczony w żywność…

Jak zwykle prznudziłem, a chciałem Wam napisać, że widziałem w sieci pierwsze żelazko z Wi-Fi i kamerką do Skype’a i bynajmniej nie był to żaden grzejący się smartfon, którym można prasować, tylko prawdziwe żelazko. Co prawda bez duszy, jak za dawnych lat, ale za to z Wi-Fi! Może dożyję żelazka, z którego będzie można dzwonić? Ale o tym, to może już innym razem. Teraz życzę Wam Drodzy moi, wspaniałych wakacji, bez wzroku wbitego w smartfon czy tablet, lecz najlepiej w drugiego człowieka. Wierzcie na słowo, nie ma nic ciekawszego…

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top