Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Nauczyciel wygrał ze smartfonami

14.05.2016

Nauczyciel wygrał ze smartfonami

Żywy człowiek, choć nie jest głupi, przegrywa z elektroniką. Przegrywa przy kuflu piwa spijanym z drugim człowiekiem. Przegrywa przy próbach wypożyczenia roweru miejskiego. Przegrywa z samochodem autonomicznym, który z łódzkich ulic wygryzie rikszarzy. Nasza nadzieja w ludziach takich jak pan Rafał Stokłosa z Kłodzka, który starożytną grą pokonał ciemną stronę technologii.

Nie jest prawdą, że nasza młodzież jest głupia i pusta. Nie jest prawdą, że jest wpatrzona wyłącznie w ekranik smartfona i nie wychodzi intelektem poza ramkę wyświetlacza. Z pewnością nie jest taka w gimnazjum imienia Adama Mickiewicza w Kłodzku, bo tam jeden z nauczycieli, pokonał popularność i dominację smartfonów. Pan Rafał Stokłosa, 35-letni spec od uczenia matematyki, wpadł na pomysł, by zintegrować zagapioną w ekrany młodzież. Jako szachista amator – bo tak rozpisuje się o nim „Gazeta Kłodzka”, zrobił w szkole dużą na pół piętra szachownicę i organizuje rozgrywki dla uczniów. Jego pracownia na kwartał stała się warsztatem stolarskim. Oprócz wielkiej szachownicy, Stokłosa przygotował też 14 stolików do gry w warcaby, gdzie główną rolę odgrywają pionki wykonane z zakrętek od butelek. Fajny chłop musi być z tego Stokłosy! Wygrać ze smartfonami na szkolnym korytarzu i nie paść ofiarą hejtu, to w dzisiejszych czasach wielka sztuka.

Piszę o tym, bo nasza młodzież naprawdę nie jest głupia. Potrafi pięknie ze sobą rozmawiać. I to pełnymi zdaniami oraz poprawną polszczyzną. Widzę i słyszę to w każdy piątek, kiedy po pracy przechadzam się Piotrkowską. Na najważniejszej ulicy mojego miasta wyrosły ogródki. Małe stoliczki zalewają się… smartfonami gości. Ale jak zaobserwowałem – tylko na chwilę, kiedy siadają do stolika. Opróżniają kieszenie z nadmiaru elektroniki, a później – jak w towarzystwie przystało, kulturalnie piją piwa, kawy lub inne napoje i zamiast w siebie, patrzą w smartfony. Rzecz jasna, dyskutując żywo na SnapChacie. Ale nie o tym chciałem, lecz o rowerze!

Łódź zbliża się do Pekinu. Jak wiemy z piosnki niejakiej Katie Melua, po Pekinie jeździ 9 milionów rowerów. Po Łodzi troszeczkę mniej, ale miasto niegdyś znane z bawełny, pnie się w tej kwestii do góry. I to elektronicznie! Dwa tygodnie temu na łódzkie drogi – nie tylko rowerowe, wyjechało tysiąc rowerów! W mieście ruszył rower publiczny wspierany przez aplikację NextBike, dzięki której smartfonem można wypożyczyć sobie jednoślad. Zabawy jest przy tym co nie miara, bo jak wiadomo – w rzeczywistości wirtualnej wszystko jest możliwe. Aplikacją można wypożyczyć rower, ale nie zawsze udaje się go wypiąć z elektrozamka. Słowem, używać. Można oczywiście posiedzieć sobie na siodełku wirtualnie wypożyczonego roweru, lecz logika nakazuje przywrócić go systemowi. By inni także mogli go „wypożyczyć” i podnieść statystyki. Złoszczą się mieszkańcy, klną, zawracają głowę utrapionym pracownikom infolinii. Kombinują, pomstują… Patrzę na to widowisko, w którym sam uczestniczyłem i myślę, że żywy człowiek, który mógłby sobie pracować przy każdej ze stu stacji i wypożyczać ludziom rowery, znów przegrał z elektroniką.

Trochę przeraża mnie myśl, że po Piotrkowskiej będzie można niebawem przemieszczać się w bezobsługowych samochodach przywoływanych za pomocą telefonu komórkowego. Nad stworzeniem takiego systemu pojazdów autonomicznych pracuje jedna z firm – podał portal Transport-Publiczny.pl. Z krajobrazu mojej ulubionej łódzkiej ulicy znikną riksze i rikszarze, z którymi w odróżnieniu od autonomicznego samochodu, można sobie pogadać. Mniej lub bardziej ciekawie. Jak w moim felietonie…

GSMsmartfon

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top