Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » recenzje » Bose Soundlink Colour II – mocarny mikrus :: recenzja głośnika

27.04.2018

Bose Soundlink Colour II – mocarny mikrus :: recenzja głośnika

Bose Soundlink Colour II to kolejne urządzenie z oferty Bose, jakie miałem okazję wypróbować. Tym razem mowa o mobilnym, niewielkim i lekkim głośniku, którego wielkość doskonale maskuje możliwości.

OBUDOWA I KONSTRUKCJA

Bose Soundlink Colour II jest stosunkowo nieduży – ma wymiary 133x127x57 mm i waży nieco ponad pół kilograma. Urządzenie jest poręczne i łatwe do przenoszenia – ale zabrakło w nim jakiegokolwiek uchwytu. Jego rolę przejmuje matowa obudowa o gumowanej fakturze, która pozwala pewnie chwycić głośnik.

Obudowa Bose Soundlink Colour II cieszy oko soczystą kolorystyką. Spód jest szary, ale pozostałe ścianki mają miłe, nasycone odcienie czerwieni lub błękitu (jak testowany). Miłośnicy klasyki mają jeszcze do wyboru klasyczną czerń i biel. Obudowa jest solidna, dość odporna na upadki, a także zabezpieczona przed wilgocią. Oczywiście głośnik nie jest wodoszczelny, ale lekki deszcz czy przypadkowe ochlapanie nie powinny mu zaszkodzić.

Większą część obudowy zajmuje dziurkowana maskownica. Obejmuje cały front i zachodzi na boki, natomiast tył jest częściowo gładki – ale i tu jego część zajmuje dziurkowana przestrzeń. Na boku znajdziemy wejście minijack oraz port microUSB do ładowania baterii (przewód w komplecie). Panel sterujący – w postaci sześciu elastycznych przycisków – powędrował na górę. W niebieskiej wersji kolorystycznej ich oznaczenia są nieco zbyt dyskretne – lepsze byłyby chyba czarne nadruki. Klawisze są jednak wygodne w użyciu, oddzielone wypukłymi separatorami. Przy przyciskach znajdziemy jeszcze trzy diody wskazujące stan urządzenia i wybrane źródło (Bluetooth czy jack), a także mikrofon do wykonywania połączeń.

 

OBSŁUGA

Obsługa Bose Soundlink Colour II jest łatwa. Klawisze to kolejno – włącznik, Bluetooth i Aux (wybór źródła czy parowanie), zaś kolejne – to sterowanie głośnością. Pomiędzy przyciskami głośności znalazł się klawisz funkcyjny, oznaczony trzema kropkami. Jego podwójne naciśnięcie przełącza utwór do przodu, a pojedyncze – pauzuje muzykę. By przeskoczyć nagranie wstecz, trzeba nacisnąć trzy razy. Wymaga to przyzwyczajenia. Ten sam klawisz służy do obsługi połączeń z poziomu głośnika, może też włączać asystenta w telefonie – o ile jakiegoś używamy. Parowanie Bluetooth jest proste, a może nas w nim wyręczyć NFC, którego antena znajduje się na szczycie obudowy.

Użytkownika wspomagają komunikaty głosowe – są nawet po polsku. Bardzo praktyczne jest to, że urządzenie głosowo komunikuje m.in. stan naładowania akumulatora. A ten, według zapewnień producenta, ma wystarczyć na 8 godzin grania. W praktyce, przy połączeniu Bluetooth i ustawieniu ok. połowy mocy, czas ten okazuje się nieco krótszy, lekko przekraczając 6 godzin.

APLIKACJA

Bose udostępnia ponadto aplikację na telefon – Bose Connect. Wspomaga ona zarządzanie głośnikiem – pozwalając choćby na łatwiejszą, niż kombinacja przycisków, zmianę ustawień głosu czy automatycznego wyłączania. Aplikacja – uniwersalna dla urządzeń z aktualnej oferty Bose – pozwala również na aktualizację wewnętrznego oprogramowania głośnika. Bose Connect umożliwia ponadto połączenie naszego głośnika w parę z innym (oczywiście kompatybilnym), by uruchomić tryb „party” – czyli grać na dwa głośniki. Trochę szkoda, że aby sterować muzyką z aplikacji Bose, trzeba uruchomić jej odtwarzanie w innej… Zastanawiający jest też brak equalizera i konieczność udzielenia aplikacji dostępu do lokalizacji… Nie wystarczyłaby lista krajów do wyboru?

BRZMIENIE

Czas na najważniejsze – czyli JAK TO GRA? Możecie być zaskoczeni. Głośnik jest niewielki, ale brzmi tak, jakby był przynajmniej dwu- trzykrotnie potężniejszy. Nie oczekiwałem nawet grama basu – a tu jest, i to taki, jak lubię: mięsisty, zwarty, głęboki, ale nie dudniący. Pasywne membrany, jakie tu zastosowano, sprawiają, że dźwięku jest więcej, niż moglibyśmy oczekiwać – a do tego brzmi on naprawdę dobrze.

Średnie pasmo czy wokal są takie, jakie powinny być – czyste i mocne, zaś najwyższe tony – nie straszą metalicznym przydźwiękiem czy syczeniem, jak często zdarza się to w małych głośnikach. Zamiast tego – są raczej zwiewne, delikatne, ale wystarczająco precyzyjne. Nigdy nie oczekiwałem takiego dźwięku po tak małym głośniku. Jest naprawdę dobrze, szczególnie, gdy spojrzymy na gabaryty głośnika. Nie wiem, czy z tak małego pudełka da się wycisnąć więcej.

Obudowa nie rezonuje i nie przenosi zbyt silnych drgań na podłoże. Silikonowy spód zapewnia niezłą izolację, ale nie można powiedzieć, że całkowicie „odcina” głośnik od podłoża. Ma to też dobrą stronę – możemy wykorzystać jakąś skrzynkę czy blat w roli „podkreślacza” basu. Wiele nie doda, ale zachęcam do eksperymentowania. Czasem zmiana brzmienia może zaskoczyć.

Głośnika nie sposób przesterować, a mocy nie brakuje. Bose Soundlink Colour II bez problemu wypełnił dźwiękiem 30-metrowy salon, dał się również słyszeć w plenerze – świetnie urozmaici posiedzenie przy grillu 😉 Jeśli gramy z pełną mocą – warto zatroszczyć się o zasilacz, bowiem nie ma go w zestawie, jest sam kabelek. A na „pełnym gwizdku”, Bose Soundlink Colour II raczej nie przetrwa upojnego wieczoru, poddając się mniej więcej po 4 godzinach.

Co ciekawe, przy połączeniu poprzez minijacka, brzmienie nie zmienia się zbyt radykalnie. Delikatnie wyostrzają się tylko wysokie tony (ale oczywiście nie na tyle, by drażnić), minimalnie rośnie też dynamika, mamy wrażenie wyższej mocy.

Oczywiście nie liczcie na głębię stereo – tego nie doświadczycie, ale przecież zadanie Bose Soundlink Colour II jest inne: ma dostarczyć nam przyjemnych wrażeń gdziekolwiek jesteśmy – prosto, łatwo i wygodnie. Zamiast tego, skupiono się na równomierności rozchodzenia się dźwięku – i to się udało. Nie musimy siedzieć na wprost Bose Soundlink Colour II, by radować się pełnią brzmienia.

CZY WARTO?

Niestety, dobry dźwięk nie jest tani. Dla wielu z was, cena ponad 500 złotych za przenośny, bezprzewodowy głośnik, wyda się słona. I owszem, zgoda. Warto jednak pamiętać, że kupujemy produkt oferujący bardzo dobre – jak na swe wymiary – brzmienie, produkt zaawansowany technicznie i pochodzący od uznanego producenta sprzętu nagłaśniającego. To wszystko musi kosztować – ale jeśli stawiacie na jakość – polecam. Bardziej w plener, niż do domu i bardziej do muzyki rozrywkowej, niż klasycznej. Tak naprawdę, zabrakło mi jednego – jakiegoś uchwytu, który ułatwiałby noszenie Soundlink Colour II…

źródło: własne.
czytane: 7279

audioBluetoothBosedźwiękgłośnikminijackmobilnyprzenośny

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top