Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » All inclusive

30.01.2015

All inclusive

Znalazłem niedawno billing z rachunkiem za telefon sprzed 12 lat. Płaciłem wówczas podobnie dużą sumę za komórkę, ale używałem jej o wiele mniej niż obecnie. Aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby dziś…

Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego. I bardzo dobrze, bo tak być powinno, że ludzie poprawiają sobie życie. A kiedy sami nie możemy sobie poprawić, na szczęście są tacy, którzy robią to za nas. Przykładem niech będą operatorzy komórkowi, którzy – jak zauważyłem od 12 lat walczą między sobą o nic innego, jak o nasze dobro. Wpadłem na to nie w ubikacji – jak niektórzy mi

tu zarzucali, lecz podczas robienia porządków w swoich starych szpargałach dziennikarskich. Znalazłem billing za swoją komórkę z lipca 2003 r. Włos stanął mi dęba na głowie, gdy zauważyłem, że płaciłem wówczas za usługi telekomunikacyjne bardzo podobną, niestety, dużą kwotę jak obecnie, ale rozmawiałem o wiele mniej. Porównałem swoje przegadane godziny, wysłane SMS-y. Darowałem sobie transfer danych, bo i tak wyszło mi, że gdybym dziś miał zapłacić za kilka godzin wykonanych rozmów po stawkach, jakie funkcjonowały u mojego ówczesnego operatora, poszedłbym z torbami, a żona biłaby mnie mocniej niż leje za każdy instrument perkusyjny nabyty drogą kupna, o którym się dowiaduje po jakimś czasie…

Przyzwyczailiśmy się do nielimitowanych usług telekomunikacyjnych w ramach jednej opłaty, jakie w różny sposób funkcjonują u naszych operatorów. Aż trudno sobie wyobrazić, żeby było inaczej. A przecież, telekomy mogłyby pewnego pięknego dnia wrócić do rozliczeń minutowych i za każdego wysłanego SMS-a. I co wtedy? Dla mnie byłoby to szalenie niemiłe doświadczenie, dostać rachunek za kilka godzin rozmów, choćby po najniższej stawce. Dopiero billing z 2003 roku unaocznił mi jak bardzo się rozgadałem. 120 minut, a 6 godzin rozmów wychodzących, przyznacie to różnica. Ponad tysiąc wysłanych SMS-ów, w 2003 roku u mojego operatora kosztowałoby słono. Wówczas wysyłałem niecałe sto. Człowiek żył oszczędnie, a i tak słono płacił. Znajomi, z którymi podzieliłem się tym doświadczeniem najpierw standardowo uznali mnie za wariata. – „Ty, to Andrzejewski nie masz innych zmartwień?” – drwili. Po dwóch dniach przyznali mi rację. Zauważyli, że też się rozgadali, rozpisali, wręcz zatracili w tym telekomunikacyjnym all inclusive, a ich obecne rachunki za wygadane godziny, w realiach stawek z 2003 roku byłyby bardzo dotkliwe dla budżetu domowego.

Dlaczego tak się stało? Bez wątpienia skorzystaliśmy z wygody, jaką dali nam operatorzy. I słusznie! Trzeba korzystać z dobrego i umieć się nim cieszyć. Jednak może warto się też zastanowić, czy ten all inclusive został nam podarowany na zawsze i co by było, gdyby miłościwie nam komunikującym, znudził się obecny trend rozliczeń za wygadane godziny.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top