Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Kali mieć smartfona

01.09.2014

Kali mieć smartfona

Bujając się promem po falach morza naszego nieczystego, poprosiłem Kallego o to, by nauczył mnie kilku brzydkich słów po szwedzku. Niestety, nie udało się. Ku mojej i jego rozpaczy tłumacz Google okazał się oporny na wulgaryzmy…

Kilka dni temu płynąłem do Szwecji. Na pokładzie spotkałem leciwego Skandynawa, który nie mówił w żadnym innym języku niż… przyjmijmy – własnym. Ciężko mi było ustalić, czy był to Szwed, Duńczyk, Fin czy Norweg. Mimo bariery językowej, jaka stanęła na drodze naszej znajomości, zadziwiające dla mnie było to, że opowiadał mi jakąś historię z całkowitym przekonaniem, że go rozumiem. Zastanawiałem się kilka razy, czy mi nie ubliża lub w inny sposób nie umniejsza. Profilaktycznie zemściłem się w ten sam sposób. Na wzburzonych wodach Bałtyku snułem mu opowieść w języku polskim, która kompletnie nie wiem czemu uradowała mojego słuchacza. I pewnie w tej serdecznej atmosferze moglibyśmy rozmawiać do rana, ale jakoś nie za bardzo było o czym, a i prom nie przypominał w żaden sposób szpitala psychiatrycznego. Sytuację uratował Tłumacz Google, o istnieniu którego nie wiedział Kalle. Tak miał na imię mój bohater, Szwed, uzbrojony w potężny, ledwo chowający się do kieszeni smartfon Samsunga, który rozwinął naszą znajomość.

Nazwałem go sobie Kali, spolszczając jego imię, które przez szyk zdań proponowanych przez naszego tłumacza, nieprzypadkowo skojarzyło mi się z pewnie znaną Wam dobrze postacią literacką z plemienia Wa-Hima. Staruszek zwrócił moją uwagę tym, jak na promowej tancbudzie wywijał na parkiecie Swinga, bawiąc się znakomicie i widowiskowo wraz ze swoją partnerką. Tańcowali wdzięcznie, od czasu do czasu zerkając na swoje smartfony. Ponieważ Kalle nie znał żadnego innego języka niż swój, przez kilka może kilkanaście minut pisaliśmy ze sobą na jego smartfonie, wykorzystując do komunikacji niezdarnego wciąż, lecz i tak już znośnego, udoskonalanego tłumacza Google. Dziadzio Kali nie wiedział o istnieniu tego narzędzia. Telefonu używał jedynie do rozmów i esemesowania z synem. Następnego dnia na promie Steny widziałem, jak w identyczny sposób na pokładzie z Wi-Fi zagaduje dwie kobietki i jakiegoś Niemca. Poczułem mikrosukces edukacji z zakresu obsługi nowych mediów mobilnych, a w głowie zrodził mi się pomysł, by szkolić ludzi starszych z obsługi smartfonów. Funkcjonują już na rynku firmy, które pomagają seniorom poznać i zrozumieć komputer PC. Nie rozumiem, dlaczego producentom i operatorom wciąż nie zależy na tym, by seniorzy w pełni korzystali z potęgi kupowanych smartfonów? Temat tej żenującej ignorancji podnosiłem jeszcze na łamach „Mobile Internet”. I nic. Nic się nie zmieniło. Staruszkowi wcisnąć smartfon łatwo, w ramach przedłużenia umowy. Nauczyć obsługi, jeśli nie ma bliskich, nie ma kto.

Ubolewam nad tym, że nie mam w życiu tyle czasu, by nauczyć moją mamę obsługi jakiegoś technologicznie zaawansowanego kombajnu, który jak pewnie wszyscy wiemy, usprawnia komunikację między ludźmi. Chętnie pogadałbym sobie z pierwszą kobietą mojego życia na mobilnym komunikatorze Skype, czy poczytał jej wpisy na Facebooku. Choć w smartfonie Kalle, 82-latka z Göteborga istniała granatowa ikonka z wymowną literką „F”, chłopina nie wiedział o jej możliwościach. Bał się używać innych ikon niż tej z zieloną słuchawką i kopertką. Prawda, że szkoda? Wyobraziłem sobie, że Kalle ma syna w sile wieku, którego mógłby lepiej poznać i cieszyć się nim (albo nie), czytając jego wpisy na Facebooku. Być może i syn lepiej by poznał ojca na tej samej drodze komunikacji?

Żałuję, że nasz rynek jest od lat obojętny na potrzeby komunikacyjne starszych ludzi. Udostępnia im jedynie albo kalkulatoropodobne telefony, albo potężne multimedialnie smartfony, których nie potrafią obsłużyć. Widząc radość w oczach starszego pana, który nie mówił po angielsku, a mimo tego mógł jako tako komunikować się dzięki smartfonowi z tłumaczem Google, zrozumiałem, że nasz rynek jest totalnie wypięty na integrację tych urządzeń z seniorami. Nie zauważa, a może i nawet nie chce się zauważać ich potrzeb komunikacyjnych, które wcale nie są inne od ludzi młodych. Któż nie chciałby mieć przyjaciół? A może są te potrzeby inne? Nie wiem. Zbadam je wkrótce i Wam opiszę, szkoląc naszych seniorów z obsługi smartfonów.

Gdy już nasza znajomość z Kalle się rozwinęła, bujając się promem po falach wzburzonego morza naszego nieczystego, z dziennikarskiego obowiązku poprosiłem go o to, by nauczył mnie kilku brzydkich słów po szwedzku. Niestety, nie udało się. Ku mojej i jego rozpaczy tłumacz Google okazał się oporny na wulgaryzmy…

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top