Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Komórki w cieniu wojny

09.03.2014

Komórki w cieniu wojny

Przez blisko dwie dekady rozwoju telefonii komórkowej, zdążyliśmy przyzwyczaić się do komfortu w komunikowaniu się. Kiedy tylko chcemy, możemy wyjąć z kieszeni telefon i zadzwonić, napisać do bliskich, wysłać zdjęcie. Jeszcze. Wyobraźcie sobie, że jest inaczej, bo jest wojna…

Nie miałem psychicznie siły napisać Wam żadnego tekstu w ubiegłym tygodniu. Może i lepiej, ponieważ żyliśmy nowościami, jakie branża pokazała w Barcelonie na MWC. W czasie kiedy nasi dziennikarze zwiedzali i opisywali stoiska różnych firm, na Majdanie w Kijowie zaczęły ważyć się losy tego świata, który – sądząc po tym, co wyprawia Rosja, zwariował dokumentnie. Między relacjami o nowych smartfonach, będących dziećmi wojny producentów uczestniczących w wyścigu zbrojeń, zastanawiałem się, czy właśnie nie rozpoczyna się III wojna światowa. Do dziś nie znam odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że nie ja jeden. Zrozumiałem jednak, że wszystkie te ośmiordzeniowe procesory w phabletach z LTE w chwili, kiedy naprawdę wybuchłaby wojna, warte będą funta kłaków.

Przez blisko dwie dekady rozwoju telefonii komórkowej, zdążyliśmy przyzwyczaić się do komfortu w komunikowaniu się. Kiedy tylko chcemy, możemy wyjąć z kieszeni telefon i zadzwonić czy napisać do bliskich. Wyobraźcie sobie, że jest inaczej, bo… jest wojna. Nie działa infrastruktura operatorów, bo stacje bazowe w celu dezorientacji społeczeństwa bardzo łatwo wyłączyć, o strąceniu nie wspominam. Co się dzieje? Jak szybko przyzwyczaisz się do tego, że ze swojego smartfonu, co najwyżej możesz sobie zrobić kalkulator? – dręczyłem się pytaniami natury katastroficznej, w jakiej temu błyszczącemu, coraz bardziej wirtualnemu światu przyszło egzystować i rozwiązywać swoje problemy. Bo jak inaczej nazwać Tweety z wyrazami oburzenia, jakie pofrunęły na Moskwę po tym, jak wspomniana „zatroszczyła” się o swoich rosyjskojęzycznych obywateli na Krymie. To trochę tak, jakby panowie z Apple wypowiedzieli wszystkim producentom wojnę procesową w trosce o użytkowników urządzeń mobilnych z klawiaturą QWERTY…

Te wszystkie cudowne smartfony, tablety i laptopy w dobie realnego konfliktu zbrojnego, w którym zderzyłby się świat Zachodu ze światem Wschodu, warte będą dokładnie tyle co ćwierki oburzonych polityków, z których śmieje się towarzysz Putin. Oczywiście, kalkulator zrobicie sobie z nich jedynie wtedy, kiedy będzie w domu prąd, bo jakoś nie znam smartfona zasilanego ogniem ze świecy, tudzież innym paliwem ropopochodnym. Pozostanie zielona energia? Od wybuchu nowej zimnej wojny, która – mam nadzieję – nie przerodzi się w coś co znamy z książek i materiałów archiwalnych, zastanawiam się, jaki telefon i czy w ogóle jakiś smartfon przydałby mi się w czasie, kiedy niżej od człowieka upadłaby technologia i ludzie zamiast komunikować się ze sobą, zaczęliby do siebie strzelać. Oto nasze smartfony miały łączyć swoją moc obliczeniową, by zmieniać świat, walczyć z chorobami cywilizacyjnymi, a tu trzeba będzie odłożyć je na półkę… Jeden dupek na arenie międzynarodowej sprawia, że cały dorobek świata techniki innej niż wojskowa, upadnie niżej od człowieka. Przyznacie, że w tej wizualizacji, jakoś każdy smartfon i tablet tracą sens… Macie inną wizję?

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top