Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Nie odpowiadajcie na hejt pralki

21.05.2016

Nie odpowiadajcie na hejt pralki

W polskim systemie edukacyjnym przydałby się przedmiot, który uczyłby młodych ludzi nie tylko empatii, ale przede wszystkim odpowiedzialności za słowo publikowane w internecie i używanie nowych technologii. Też z empatią. Kiedy czytam komentarze w sieci, to aż dziwię się, że my jeszcze nie mamy wojny domowej i mimo wszystko, potrafimy być dla siebie mili…

Nasz system edukacyjny uparcie i nieskrycie uczy młodych ludzi budowy pantofelka. Dżdżownicy też. W liceum z hukiem wyrzuciła mnie za drzwi nauczycielka biologii, która wypatrzyła, że zamiast zgłębiać poszczególne człony dżdżownicy, z wypiekami na twarzy zajmowałem się kumpla palmtopem Casio z Windowsem CE. Pamiętam, że miał 4 MB pamięci dzielonej, grę „Saper” i „Pasjans” oraz zupełnie niepotrzebną (bo kto w 1997 roku miał w Polsce mobilny internet) przeglądarkę internetową, o możliwościach której czytało się w gazetach lub słuchało na lekcjach informatyki. Marzyłem o takim kieszonkowym komputerze. Narzędziu, dzięki któremu mógłbym komunikować się z innymi ludźmi w raczkującym Internecie… Ale komunikować, nie znaczy hejtować. Marzyłem o swobodzie komunikacyjnej współczesności, z której szponą wyrwała mnie do odpowiedzi nauczycielka i zapytała, co jest w szerbernastym członie omawianej dżdżownicy. Oczywiście nie wiedziałem, bo nie słuchałem, bo guzik mnie on wówczas obchodził. Dziś obchodzi mnie tyle samo, bo mam Google. Ale nie jest mi obojętne to, co dzieje się z naszą komunikacją. Czyli hejtem naszym powszednim, przed którym młodych ludzi nie uczy się w szkołach bronić, ani brać za niego odpowiedzialności. A takowa dla chcącego istnieje…

Od niedawna, pod moimi tekstami w mGSM.pl aktywnie udziela się wysyłająca mnie do taczki czytelniczka Eleonora. A poprawniej, hejterka. A może to hejter? Ot, ktoś chlapiący jadem ze swojego smartfona czy klawiatury. Zamiast oszczędzić sobie zdrowia i czasu, oraz w przyszłości omijać moje felietony, wyzywa mnie od „łysielca” i grafomana. Obchodzi mnie to podobnie, jak wspomniany już człon dżdżownicy, ale ton jest żałośnie spójny z ogólnym poziomem „dyskusji” jaka ma miejsce w polskim internecie. A to już martwi. Cóż więc począć z taką innego, niż ignorować? Ignorowanie hejterów jest najskuteczniejszą tarczą, jakiej można użyć w cyfrowej obronie koniecznej. Nie w każdej szkole o tym mówią, nie w każdej uczą. Ważniejsza jest dżdżownica. W świecie realnym, ludzie rozmawiając ze sobą, wymieniając wobec siebie jakieś uwagi (mniej lub bardziej parlamentarnie), patrzą sobie w oczy. W internecie jest trudniej. Nie znam jej twarzy. Nie wiem nawet czy takowa istnieje. A ponieważ czasy mamy coraz dziwniejsze, to może to pisała do mnie pralka z dostępem do internetu? Kto to wie? Ponieważ nie mam w zwyczaju rozmawiać z pralką, lodówką, zmywarką oraz pijakami i ćpunami, hejt ignoruję. To samo polecam i Wam, drodzy czytelnicy, których uczepi się jakieś niewyżyte urządzenie AGD. Piszą o tym w mądrych tekstach nie tacy grafomani jak ja, lecz terapeuci pomagający żyć w cyfrowym świecie.

Jeśli polski system edukacji w dalszym ciągu będzie tak życiowo pchał w rozumy wiedzę o budowie dżdżownicy i pantofelków, a nie o tym, jak bronić się przed hejtem, jak ścigać hejt i jak być w internecie człowiekiem – z twarzą, a nie pralką automatyczną, to w przyszłości większość tzw. dialogu prowadzić będą ze sobą w sieci urządzenia AGD…

Pani Eleonoro Ziel, nie wiem o Pani nic (jak to w sieci), ale optymistycznie zakładam, że nie jest pani pralką, tylko człowiekiem. Dlatego pozdrawiam Panią bardzo serdecznie! 🙂

Googlehejtinternet

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top