Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Sprawdzianik z Civilization VI

04.11.2016

Sprawdzianik z Civilization VI

Ze smartfonów tak zwalczanych w polskich szkołach, oświata mogłaby zrobić ogromny użytek, ucząc młodych ludzi logicznego myślenia np. klasowymi rozgrywkami w Sim City, albo w inną strategię. Wykluczając wszelkie zabijanki ociekające krwią, smartfonowy czy pecetowy gaming, śmiało mógłby stać się częścią naszego systemu edukacyjnego.

To było jeszcze przed wiekopomnym wydarzeniem, które na długo pozostanie na kartach historii świata. Mam oczywiście na myśli dzień, w którym w okienkach Poczty Polskiej pojawiły się czytniki kart płatniczych i instytucja ta dołączyła do cywilizowanego świata. Pewnego pięknego dnia, w mojej perkusyjnej pracowni, gdzie odreagowuję ten coraz durniejszy, cyfrowy świat, zawitał młody, ambitny, konsekwentny w działaniu wagarowicz. Potargany, z worami pod oczami i blady, zaraz po „dzień dobry”, poprosił o kawę. Z ciekawości zapytałem młodego człowieka, co go tak życiowo poszarpało. – Premiera „Civilization VI”. Trzy doby w plecy…

Wzruszyłem się. Do tego stopnia, że podczas kolejnej sejmowej zawieruchy w Sejmie, doszedłęm do wniosku, że ta gra powinna być obowiązkowa w szkołach, czego niestety, nie przewiduje reforma oświaty pani minister Zalewskiej. A szkoda, bo o ile większość gier komputerowych – zwłaszcza tych na smartfony, jest rozrywką nie wymagającą większego intelektu, tak w „Cywilizację” gierczyłem namiętnie w czasach mojej bujnie owłosionej młodości. O ile pozapominałem różnego rodzaju durnot, które musiałem wciskać do głowy, by zdawać z klasy do klasy i które do niczego w życiu mi się nie przydały, tak granie w „Cywilizację” – śmiem twierdzić, bardzo pozytywnie wpłynęło na późniejsze funkcjonowanie w świecie rzeczywistym wielu graczy. Oczywiście za wyjątkiem zarwanych nocy, gra uczyła i uczy logicznego myślenia. Dlaczego tego formatu gry komputerowe, uczące tego, że nasze poczynania na wyświetlaczu różnej wielkości, mają dalej swoje konsekwencje, nie są w szkole przedmiotem nauczania, lub jeśli są, to w nielicznych szkołach?

W „Wyborczej” czytałem o sukcesie edukacyjnym w Powiatowym Zespole Szkół nr 3 w Oświęcimiu. Uczniowie dwóch klas technikum o profilu informatyka uczą się m.in., jak grać w gry komputerowe i jak takie gry stworzyć od podstaw. Warszawa ma świetne liceum dla twórców gier. Świetnie! Na szczęście w tych i w wielu innych szkołach w Polsce upadł stereotyp gier komputerowych – „ogłupiające”, „strata czasu”. Kodowanie to absolutna przyszłość, ale ze smartfonów tak zwalczanych w polskich szkołach, polska oświata mogłaby zrobić ogromny użytek, ucząc młodych ludzi logicznego myślenia np. klasowymi rozgrywkami w Sim City, albo w inną strategię. Wykluczając wszelkie zabijanki ociekające krwią, smartfonowy czy pecetowy gaming, śmiało mógłby stać się częścią naszego systemu edukacyjnego. Śmiem twierdzić, że frekwencja w szkole na tego typu zajęciach, byłaby satysfakcjonująca dla wszystkich.

Dlaczego w naszej oświacie tak jednostkowo myśli się o tym, że nauka to też zabawa? Nie mają z tym problemu skandynawskie systemy edukacyjne, gdzie gaming traktowany jest jako część życia kulturalnego, niezwykle ważnego także w oświacie. Dlaczego w polskiej szkole, wciąż ważniejsze jest wbijanie młodym ludziom do głów przebiegu wszystkich wojen napoleońskich i różnych bzdurnych reakcji chemicznych z tęgimi wzorami, niż to, by młody człowiek potrafił zarządzać różnymi procesami w sytuacjach kryzysowych? Tego przecież uczą m.in. gry strategiczne, w które w polskiej szkole wciąż gra się albo na smartfonie pod ławką, albo na wagarach, zamiast po prostu na lekcji.

Wyobrażacie sobie, że nauczyciel mówi Wam na lekcji: „Za tydzień sprawdzianik z Civilization VI”?

gamingsmartfon

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top