Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » Felietony » Telefony na czas wojny

02.09.2016

Telefony na czas wojny

Troszeczkę się uśmiałem i troszeczkę przeraziłem na ostatniej wycieczce po jeszcze wolnym internecie. Bardziej zasłużeni w naszej redakcji, piszący o nowych technologiach, a nie o głupotach, jak ja, pojechali do Berlina, gdzie trwa salon IFA. Tam jak w piekarni. Smartfony i tablety jak ciepłe bułeczki. I aż dziwne, że w kraju, którego mieszkańcy robią zapasy na potęgę, wszak przygotowują się do wojny, lub łagodnej – kryzysu, żaden z producentów nie zaprezentował telefonu przetrwania…

Są już na rynku różne „strongfony”, ale żaden, wzorem popularnego w latach 90-tych noża Rambo, nie jest tym, czym w mojej opinii, winien oczekiwać rynek współczesnych smartfonów. Liczyłem, że w relacjach z IFA znajdę choć jeden „telefon przetrwania”, który oprócz tego, że będzie wodoodporny, z latarką i kurz też nie będzie mu straszny, pozwoli użytkownikowi przeżyć epokę terroru, kryzys, czy jak kto woli – wojnę. Tymczasem na salonie IFA, jak co roku, wieje – według mnie – nudą. Kieszonkowe telewizory, z których można dzwonić, smartłocze, ultrabooki i gogle, w których ten nasz świat wygląda piękniej… Czy w nowych czasach i problemach, jakie trawią nękaną terrorem Europę, nie przydałby się jakiś smartfon z laserem, który przecina stal? Który można szybko przemontować w saperkę, by się okopać przed wrogiem? Który pod baterią ma gazmaskę z kombinezonem OP-1? W słynnym nożu Johny’ego Rambo opróćz żyłki z haczykiem na ryby, był przynajmniej kompas, który działał bez baterii. Jestem głęboko rozczarowany tym, że żaden ze smartfonów prezentowanych na IFA nie miał kompasu! Powiem więcej – żaden nie jest przygotowany na czas kryzysu, lub, jak kto woli wojny. Wszystkie te kolorowe zabawki, w konfrontacji z wrogiem, są funta kłaków warte. Bo gdyby choćby któryś posiadał nieśmiertelnik na obudowie, która wytrzyma promieniowanie po wybuchu bomby atomowej, to to już by było coś. Tymczasem nuda. I nie rozumiem – w czasie, kiedy Niemcy ganiają po sklepach za konserwami, odbywa się jakiś salon dla niepoprawnie optymistycznych gadżeciarzy…

Ale przyjmijmy, że nie będzie kryzysu, lub jak kto woli – wojny. W tej wspaniałej, bezprzewodowo-kolorowej rzeczywistości, czeka nas coś równie groźnego. Życie w głupocie. Zaplułem w redakcji klawiaturę i monitor, czytając w sieci, że w jakimś mądrym łbie, zrodziła się nowa dyrektywa dotyczącą praw autorskich, która ma zakazać np. fotografowania budynków, jeśli nie zapytamy architekta o zgodę. Prawo Panoramy atakuje rozum dotkliwie jak promieniowanie po ataku jądrowym i nie można wzorem zapobiegliwych Niemców, za bardzo zabezpieczyć się przed nim. Jak czytam w InnPoland.pl – „(…) wśród proponowanych zmian poczesne miejsce ma możliwość narzucania przez gigantów branży wydawniczej opłat w sytuacji, gdy wycinek wykorzystanego tekstu znajdzie się w hiperlinku (tzw. Link Tax)”. Mówiąc najprościej, biurokraci szykują nam informacyjny knebel. Z nim, wierzcie mi kochani na słowo, wszystkie kosmiczne zabaweczki z IFA, nabiorą wymiaru, jakiego nie zobaczycie w żadnych dostępnych dziś goglach VR. Proponowane zmiany w tzw. prawie panoramy można jeszcze znaleźć w Internecie. Proponuję Państwu poczytać i zadziwić się, że to ludzie ludziom gotują taki los…

BerlinIFAinternetprawosmartfonsmartwatchUE

Następny artykuł

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top