Quantcast

adplus-dvertising
Strona główna » recenzje » Bose QuietControl 30 – recenzja słuchawek Bluetooth z ANC

11.09.2017

Bose QuietControl 30 – recenzja słuchawek Bluetooth z ANC

Lubię muzykę. Słucham dużo i często – ale nie zawsze mogę zabrać ze sobą ciężki sprzęt. Z kolei mikrosłuchawki dodawane do smartfonów są zwykle marne. Szukając rozwiązania pośredniego, natrafiłem na Bose QuietControl 30 – lekkie, bezprzewodowe słuchawki, obiecujące dobre brzmienie.

Za obietnicą dobrego brzmienia stoi oczywiście renoma marki Bose. Ale nim opowiem, jak grają, rzućmy okiem na ich budowę. Konstrukcję Bose QuietControl 30 oparto o elastyczny pałąk, zakładany na szyję. Kryje on akumulator i całą elektronikę. Z końców pałąka wystają niewielkie słuchawki na całkiem grubych przewodach. Niestety, nie da się ich zwinąć czy schować – dyndają radośnie, co rodzi pewne obawy o ich uszkodzenie. Pewnie dlatego w komplecie mamy sztywny, zamykany pokrowiec.

Słuchawki są lekkie, pałąk na szyi nie przeszkadza. Końcówki słuchawek zaopatrzono w silikonowe końcówki o specyficznym kształcie. Bose nazywa je StayHear+ QC. W założeniu mają dobrze izolować słuchacza od dźwięków otoczenia i pewnie trzymać się w uchu. Pomimo tego, że są w kilku rozmiarach, nie znalazłem wśród nich takich, które idealnie leżałyby w moim uchu i nie wypadały. Ale to już wina budowy moich uszu – rzadko trafiam słuchawki douszne, które nie wypadają po zrobieniu kilku kroków. Podejrzewam, że jestem odosobnionym przypadkiem…

Na jednym z przewodów słuchawkowych umieszczono panel sterujący. Znajdujące się na nim gumowe przyciski pozwalają zmieniać głośność, przeskakiwać nagrania, sterować odtwarzaniem czy połączeniami. Są też klawisze dedykowane do ustawiania stopnia redukcji szumów – wszak mamy do czynienia ze słuchawkami wyposażonymi w taką funkcję. Klawiszami możemy regulować stopień izolowania nas od otoczenia – osobiście polecam ustawienie na maksimum, chyba, że biegamy albo jedziemy rowerem… Wówczas apeluję – o ustawienie na minimum dla własnego bezpieczeństwa.

Redukcja szumów działa znakomicie. Słuchawki rejestrują otaczające nas dźwięki, by w tym samym czasie odtworzyć je w przeciwfazie, wraz z muzyką. W ten sposób niepożądane dźwięki nikną, a my słyszymy tylko to, co chcemy słyszeć. Bose QuietControl 30 rewelacyjnie radzą sobie z szumem w pociągu czy w samolocie, a co ważne – nie emitują niepożądanego „tła” – które zdarza się w niektórych modelach, pod postacią cichego syczenia.

Dźwięk jest pełen detali, czysty i wyraźny – właściwie nie mogę na nic narzekać. No, może basu mogłoby być więcej, ale tu problem rozwiązuje equalizer w telefonie. Zaryzykowałbym twierdzenie, że to najlepsze słuchawki o takiej budowie, jakich dotąd używałem. Zgoda – nauszne modele zagrają zdecydowanie lepiej. Ale jak na lekkie, douszne „pchełki” – dźwięk jest po prostu znakomity. Bez przebarwień, bez trzasków, syczenia czy zniekształceń. Dynamika – jest dobra. Redukcja szumów nie dodaje niczego od siebie, ale działa tak dokładnie, że po pewnym czasie zapominamy o jej istnieniu – po prostu słyszymy czystą muzykę, a po powrocie do zwykłych słuchawek odczuwamy ogromną różnicę na korzyść Bose. Czego zabrakło? Może trochę mocy, dla miłośników ostrego grania…?

Korzystając z redukcji szumów i słuchając niemal na maksimum, możemy cieszyć się muzyką przez ok. 5-7 godzin. Oczywiście słuchawki poinformują nas o wyczerpującej się baterii głosowo. Podobnie czynią przy każdym uruchomieniu, komunikując również w ten sposób połączenie z telefonem czy tryb parowania. Ich obsługa przebiega standardowo – jak w każdych słuchawkach Bluetooth. Dodatkowo, możemy skorzystać z NFC, zaś ładowanie akumulatora umożliwia port microUSB.

Do tego – możemy zainstalować w telefonie aplikację Bose Connect, która umożliwi zarządzanie redukcją szumów, sterowanie odtwarzaniem oraz ewentualną aktualizację oprogramowania słuchawek. Pozwoli ponadto na połączenie do telefonu jeszcze jednej pary słuchawek Bose. Naturalnie, za pomocą Bose QuietControl 30 możecie też prowadzić rozmowy telefoniczne. I to w niezłej jakości.

I wszystko byłoby piękne, gdyby nie cena. Wynosi ona 1299 zł – dużo, jak na polską kieszeń. Jeśli jesteście miłośnikami muzyki i szukacie dobrych, ale lekkich słuchawek – możecie się nimi zainteresować. Mają w zasadzie same zalety – poza nieporęcznymi, luźnymi kabelkami i odrobinę smętną stylizacją. Mnie drażniły również silikonowe nakładki – ale na to narzekam w przypadku niemal każdych słuchawek dousznych czy dokanałowych.

20170907_194909

źródło: własne
czytane: 6180

ANCbezprzewodoweBluetoothBoseRedukcja szumówsłuchawkisłuchawki bezprzewodowewireless

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top